Mijają lata, a nadprogramowe kilogramy jak były tak są. Czasem nawet pokusić się można o stwierdzenie, że przybywa ich po prostu więcej. Próbujemy wielu sposobów żeby wziąć sprawy w swoje ręce jednak na próżno. W Social Media z pomocą przychodzą kolorowe hasła, mające na celu wesprzeć nas w trudnym momencie, a i chwała im za to. Ciałopozytywność, bo o niej dziś napiszę ma jednak drugą stronę medalu. Jest to wygodne myślenie ale.. ciałopozytywność – dlaczego bywa to złudne?

Ostatnie lata spędziłem na analizowaniu relacji moich klientów z jedzeniem. Niech nie zmyli Cię teoria, że wystarczy jeść mniej i więcej się ruszać. Gdyby to było takie proste, żaden dietetyk nie utrzymałby się na rynku, a i siłownie zaczęły by się zastanawiać nad przebranżowieniem w obiekty o charakterze kuźni talentów sportowych. Jednak nadal próbujemy walczyć o lepszy dobrostan psychiczny i fizyczny. Bywa z tym niestety różnie, a hasła dotyczące samoakceptacji powodują kolejne, mieszane odczucia. Jak masz bowiem zaakceptować siebie skoro nie potrafisz spojrzeć na siebie przychylnym okiem?

Obrońcy haseł ciałopozytywność, ciałolubność i akceptacja ciała uznają w nich prostotę oraz szereg benefitów z tego płynących. Mówi się o sięganiu po warzywa, o dobrej komunikacji ze sobą, a i sen jest co raz mocniej podkreślanym czynnikiem lepszego samopoczucia. Czy to źle? Oczywiście, że nie.

Ciałopozytywność – dlaczego bywa to złudne?

Mam jednak lekki problem z drugą stroną medalu tego zagadnienia. Mam wrażenie, że wciskanie takich haseł sprzyja wielu osobom w odkładaniu tej ”zakurzonej książki na wyższą półkę, na lepszy moment”. Wystarczy przecież pójść w akceptację siebie, pokochać swoje ciałko i problem z głowy, bynajmniej.

Ciałopozytywność – dlaczego bywa to złudne?

Jestem bliższy terminowi – odpowiedzialność za swoje życie.

Idziesz do lekarza, a lekarz mocno sugeruje Ci, że dobrze by było zrzucić ten balast, który mocno niekorzystnie działa na Twoje kolana oraz kręgosłup. Co z tą informacją zrobisz? W pierwszej chwili być może w ferworze emocji lekko zezłościsz się na doktora, a potem przyznasz mu rację, albo i nie. Wyjdziesz z gabinetu i poczujesz powiew motywacji, ale tylko na chwilę. Jeśli tego nie poczujesz, nie utrzyma się to z Tobą na dłuższą metę. Twoje atrybuty wewnętrzne będą zaniżone, na poczet tych zewnętrznych. Bilans zysków będzie niższy, od bilansu strat – tak jest wygodniej i to Twoja sprawa.

Ale jeśli poczujesz któregoś razu, że porządne wyspanie się i poranny spacer dość mocno rezonują z Twoim dobrym samopoczuciem – wygrasz. Przekonasz się na własnej skórze, że robisz niesamowitą przysługę Twojemu organizmowi, a on w podzięce wysypuje moc endorfin. Masz wyostrzone zmysły, uśmiechasz się, problemów jakby trochę mniej. A to wszystko dlatego, że zaistniała szansą, a Ty z niej korzystasz. Podejmujesz decyzję i zdajesz sobie sprawę z konsekwencji – jesteś odpowiedzialny za korzyści i straty płynące z każdego Twojego zachowania.

Ciałopozytywność – dlaczego bywa to złudne?

Dlatego właśnie mocno podkreślam różnicę między teorią, a praktyką.

Warto przecież zrozumieć co znaczy akceptacja siebie. W moim odczuciu jest to zgoda z tym jak wygląda na ten moment moje otoczenie. Z jakimi zasobami psychoenergetycznymi startuje i dlatego moje dotychczasowe próby odchudzania nie udawały się. O tym jak podejść mądrze do odchudzania przeczytasz więcej tu:

https://www.bartoszjaniszewski.pl/3-wskazowki-ktore-ulatwia-twoje-odchudzanie/

Jak zatem akceptować siebie?

Zrozum, że nie jesteś już tą samą osobą, której jedynym obowiązkiem było chodzenie do szkoły i odrabianie lekcji. Twoje wybory nie zamykają się na zupa pomidorowa? Czy może jednak duszona ryba z warzywami, bo Mama zrobiła i to i to. Jesteś już w innym miejscu swojego życia, a obowiązków jest jak sądzę również trochę więcej 🙂

Mam jednak wrażenie, że czasem próbujemy tą odpowiedzialność odłożyć na później. Pobyć w strefie komfortu, nie konfrontować się z własnymi emocjami, skupianiu się na przyczynach choćby zajadania emocji.

Nie odwracajmy kota ogonem, weźmy odpowiedzialność za nasz psychiczny i fizyczny dobrostan.

Chcesz nazywać to ciałopozytywność? Nazywaj. Dlaczego bywa to złudne? Warto jednak odpowiedzieć sobie na pytanie co się dla mnie pod tym terminem kryje? Co chcę przez to uzyskać? Czy to faktycznie sprawia, że pomagam sobie? A jeśli pielęgnuję swój ogródek, to przecież i otoczenie na tym skorzysta. Weź zatem odpowiedzialność za swoje życie, a benefity będą płynąć latami.

Zachęcam Cię do obejrzenia moich filmów oraz zapoznania się z podcastami:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *